Sposób na kryzys
Szczególnie dotkliwie kryzys zdążyli już odczuć mali i średni przedsiębiorcy, którzy – zgodnie z podstawową doktryną gospodarki wolnorynkowej – są zdani tylko na siebie, niezależnie czy wiedzie im się akurat dobrze, czy źle. Skoro jednak źle wiedzie się jeśli nie wszystkim, to większości, może warto zastanowić się nad jakimś kompleksowym rozwiązaniem?
Pomysł, który chcę przedstawić, ma za zadanie ograniczyć podstawowe, zauważalne gołym okiem efekty kryzysu, takie jak:
- rosnące bezrobocie,
- zwalczanie nieuczciwej konkurencji (proponowane przez państwo formy wsparcia np. osób tracących pracę nie gwarantują, że ludzie ci nie będą szukali dodatkowego zarobku w szarej strefie),
- zwiększenie konkurencyjności polskiego rynku, skutkujące pobudzeniem gospodarki i stopniowym jej umacnianiem się.
Inicjatywa powinna wyjść zawsze od przedsiębiorcy. To on zna swoją firmę od podszewki, wie najlepiej, jakie posunięcia należy wykonać, aby przywrócić działalność przedsiębiorstwa na właściwe tory. Przeszkoda jest zazwyczaj jedna – brak środków, które pozwoliłyby ruszyć wszystko z miejsca. Pozostaje pytanie: do kogo się zwrócić, skoro nikt ich nie ma? Pragnę zaznaczyć, że z proponowanego systemu wykluczam banki. Nie trzeba być przedsiębiorcą, by wiedzieć, że bank jest instytucją, która zawsze dba w pierwszej kolejności o swój interes, dopiero potem o klienta. Każdy kredytobiorca z pewnością zdążył się już przekonać, że z oprocentowania 14%, które widnieje wypisane tłustym drukiem na umowie, po doliczeniu prowizji, opłat bankowych, ubezpieczenia, marży i innych jeszcze opłat robi się nierzadko 30-35%. W sytuacji, gdy kryzys dotyka również sferę bankową i gdy o kredyt nie jest łatwo, śmiało można się spodziewać dodatkowych niespodzianek.
Przedsiębiorca przygotowuje coś w rodzaju biznesplanu na dalszy rozwój swojego przedsiębiorstwa. Oprócz solidnych, nieprzeszacowanych założeń osiągnięcia korzyści finansowych przez siebie, dokument ten powinien zawierać gwarancje wsparcia całego systemu gospodarczego państwa. Jak to zrobić? Choćby poprzez zagwarantowanie zatrudnienia nowych pracowników, zadeklarowanie niezwalniania na czas podjęcia pomocy obecnej kadry połączone z zapewnieniem funkcjonowania firmy przez określony czas. W ten sposób wsparcie finansowe wydałoby podwójne owoce: utrzymało na rynku przedsiębiorcę, a jednocześnie przyczyniło się do likwidacji bezpośrednich skutków kryzysu. Przygotowany dokument przedsiębiorca zanosi do Urzędu Skarbowego. Ten z kolei – jak to ma w zwyczaju – bardzo dokładnie się wszystkiemu przygląda. Przede wszystkim sprawdza, czy zaproponowane przez przedsiębiorcę działania mają rację bytu, czy ewentualne powierzenie środków finansowych na taką a nie inną inwestycję da gwarancję sukcesu. Równocześnie weryfikuje wiarygodność finansową potencjalnego partnera, tj. sprawdza wszystkie dokumenty finansowe z nim związane, ocenia przebieg dotychczasowej współpracy z Urzędem Skarbowym, jednym słowem stara się znaleźć odpowiedź na pytanie czy jest on osobą godną zaufania.
Dlaczego akurat skarbówka?
Ci, którzy byli zaskoczeni dlaczego przedsiębiorca miałby zwracać się ze swoim pomysłem akurat do niecieszącego się dobrą sławą Urzędu, w tym miejscu znajdą odpowiedź. Trudno w naszym kraju o urząd, który wiedziałby o przedsiębiorcy więcej niż skarbówka. Urzędy skarbowe mają natychmiastowy wgląd do dokumentów firmy, co zmniejsza czas oczekiwania na decyzję. A o czas tu przede wszystkim chodzi! Ponadto posiadają środki do egzekwowania długów, są najbliżej firm, pobierają i wypłacają pieniądze od przedsiębiorstw, czyli posiadają instrumenty do tego typu działań. Firma, która w okresie ostatnich 6 miesięcy nie uzyskała dochodów, nie dostanie w żadnym banku nawet złotówki, gdyż jest partnerem niewiarygodnym. Urząd Skarbowy ocenia wiarygodność firm według innych kryteriów, co przedsiębiorstwom, które nie mają nic do ukrycia, dałoby szansę wydźwignięcia się z trudnej sytuacji.
Pieniądze od państwa i zachęta dla banków
Pieniądze, które miałyby być przedsiębiorcy przekazane, powinny pochodzić od państwa. Obecnie planowane przez państwo formy bezpośredniego wsparcia osób, które na skutek kryzysu znalazły się w trudnej sytuacji materialnej, nie rozwiązują w żadnej sytuacji problemu, gdyż nie pociągają za sobą żadnych długofalowych skutków. Czym innym byłaby zaproponowana przeze mnie pożyczka dla przedsiębiorcy. Oprocentowana w wysokości ok. 6% byłaby wyciągniętą przez państwo pomocną dłonią do przedsiębiorcy, ale i do wszystkich obywateli (takie działania pociągnęłyby za sobą pobudzenie gospodarki wynikające z obniżenia cen usług i towarów). Byłaby to też zachęta dla banków, do zaproponowania niższego oprocentowania kredytów.
Źródło: REGION Europy nr31