Skutek uboczny: ŚMIERĆ
Próbkę takich działań mieliśmy kilka lat temu, gdy światem zawładnął wirus tzw. świńskiej grypy. Rządy wielu państw w Europie, a przede wszystkim Niemcy czy Włochy, wydały miliardy euro na szczepionki, które okazały się mało przydatne. Skutkiem były wielkie straty wielu państw, które pogłębiły i tak wysokie deficyty budżetowe. Za te i inne nieprawidłowości w "branży zdrowotnej" zapłacili zwykli obywatele, często nie tylko chorobami, ale i wręcz śmiercią. Już w 2006 roku Globalny Raport Korupcji (Global Corruption Report 2006 — GCR) szacował, że przeciętnie w każdym z państw na świecie ponad 5% budżetu poświęconego na służbę zdrowia było marnowane w wyniku korupcji, zanim jeszcze pieniądze te opuściły władzę centralną. "Korupcja firm farmaceutycznych może wywoływać śmiertelne skutki" — twierdzi Dora Akunyili, dyrektor nigeryjskiej agencji rządowej ds. kontroli leków. "Podrabianie leków, które jest łatwiejsze dzięki korupcji, zabija na skalę masową i każdy może stać się jego ofiarą" — dodaje w jednym z wywiadów. Organizacja, którą kieruje, odkryła w firmach farmaceutycznych przypadki, gdy adrenalina ratująca życie była zastępowana przez wodę, aktywne składniki zaś rozcieńczano podrobionymi, wywołując w ten sposób choroby odporne na działanie leków — malarię, gruźlicę i AIDS.
Zamiast dbać o zdrowie, dbają o kasę?
Coraz częściej widzimy, jak dyrektorzy szpitali, firmy ubezpieczeniowe, lekarze i koncerny farmaceutyczne nieuczciwie się wzbogacają. Nadużywają powierzonej im władzy i zaufania. To pokazuje, jak groźne mogą być koncerny farmaceutyczne, które z zasady swojego istnienia powinny dbać o zdrowie ludzi. Dbają o nie wyraziście w spotach reklamowych, którymi bombardowani są codziennie oglądający telewizję. Zdrowie stało się wielkim globalnym przemysłem, kluczowym obowiązkiem i wydatkiem dla rządów. To, że jest powszechnym prawem człowieka, już mniej zajmuje "biznesmenów w białych fartuchach", zwanych także lekarzami. Teraz często stają się "managerami przemysłu zdrowotnego", podobnie jak wielu naukowców i wiele autorytetów. Oni także — obok polityków — ponoszą dużą winę za to, co się dzieje w opiece zdrowotnej.
Autorytety ważniejsze od badań klinicznych
Branża medyczna w Niemczech jest przykładem zależności od autorytetów. Informacja podawana przez autorytety medyczne jest bardzo często ślepo przyjmowana przez wszystkich lekarzy niższych rangą. Powoduje to, że wiele terapii i leków jest przez lekarzy stosowanych, choć nie zostały odpowiednio przetestowane w warunkach klinicznych. W przeszłości pociągało to za sobą także skutki śmiertelne. Było tak w Niemczech w przypadku zaburzeń rytmu serca. Osoby z tą chorobą przez lata poddawano typowemu leczeniu na arytmię. Rytm serca się stabilizował, ale tysiące pacjentów umierały. Dlaczego? Dopiero badania kliniczne wykazały niewłaściwość zastosowanych leków i metod leczenia. Becker-Brüser, znany niemiecki krytyk przemysłu, farmaceutycznego stwierdził: "Musimy położyć kres tajemnicom. (…) Należy prawnie zobowiązać producentów, by publikowali wszystkie badania i raporty dotyczące skutków ubocznych, które mogą wpłynąć na dopuszczenie leku do obrotu, najpóźniej w chwili jego wprowadzenia na rynek". Niestety praktyka jest inna. Często działanie bardzo silnych medykamentów bada się na ludziach bez ich wiedzy — są traktowani jak króliki doświadczalne. Tak było w przypadku słynnego leku przeciwbólowego Vioxx, który spowodował tysiące zgonów na całym świecie. Winnym był jeden z aktywnych składników preparatu, który już kilkanaście lat temu zabijał ludzi. Zmieniono w nim tylko jedną cząsteczkę, aby móc opatentować nową substancję. Istotne jest to, że każda nowość opatentowana nie może być kopiowana przez 20 lat, co powoduje, że koncerny farmaceutyczne tak mocno walczą o patenty, gdyż to one generują dla nich miliardowe zyski. Koncentrują się także na łagodzeniu przebiegu chorób, a nie na ich leczeniu. Przede wszystkim osoby przewlekle chore zapewniają im przychody do końca życia. Tak jest z popularną zgagą i preparatami tylko czasowo łagodzącymi dolegliwości. Wprawdzie na opakowaniach jest wyraźnie napisane o możliwości tylko doraźnego ich stosowania, ale procedura walki z przyczyną także wrzodów żołądka, czyli z bakterią Helicobacter pylori, jest długa i skomplikowana. Dlatego szereg takich preparatów sprzedawany jest masowo nawet na stacjach benzynowych.
Foto: www.photoxpress.com
Całość w nowym wydaniu gazety, dostępnym w salonach EMPiK i RUCH oraz INMEDIO w całej Polsce.
Źródło: Twój REGION Europy nr14