• Piłkoszalony

    Polska piłka nożna i ja: bilans życia.
  • Kto tu jest Niemcem?

    Ljuba, Perse i Mehmet żyją i pracują w Niemczech, bo tak wyszło. Są obywatelami Niemiec, ale nie czują się Niemcami.
  • Niemieckie media - Kupieni dziennikarze

    “Kupieni dziennikarze. Jak niemieccy politycy, tajne służby i finansiści wpływają na media w Niemczech” - książka Udo Ulfkotte miała od 2014 roku już 6 wydań.
  • BANKSTERZY

    Banksterzy to tacy ludzie, którzy oferują parasol, kiedy świeci słońce. Ale jak tylko zacznie kropić, to ten parasol zabierają.
  • Riese mroczny olbrzym

    Góry Sowie są górami tajemnic. Znajduje się tam wiele kompleksów podziemnych korytarzy i hal. Co chcieli w nich umieścić hitlerowcy? Fabrykę broni rakietowej czy centra badawcze nad bronią atomową lub kwaterę główną samego Hitlera?
  • Pamiętniki Hitlera - Fałszerstwo stulecia!

    Spokojnie przyjąłem karę za własną głupotę, bo dałem się nabrać fałszerzowi Konradowi Kujauowi. Wkurzało mnie tylko podłe zachowanie redakcji i kierownictwa wydawnictwa, dla których przez 30 lat ryzykowałem zdrowie i życie — mówi Gerd Heidemann.
  • Alternatywa dla Niemiec

    Opinie, które jeszcze 10 czy 20 lat temu można było wyrażać bez problemów, w dzisiejszych czasach szybko są odrzucane jako populistyczne, radykalne, bez serca, niemoralne, itp. - mówi Frauke Petry.

QUO VADIS EUROPA?

Straszyć Europą "dwóch prędkości" zaczęto już w 2004 roku, zaraz po rozszerzeniu Unii o nowe kraje członkowskie. ówczesny przewodniczący Wspólnoty, Romano Prodi, mówił m.in.: "Jest jasne, że jeżeli w 2004 roku sytuacja nie odblokuje się, część państw prawdopodobnie podejmie inicjatywę pójścia naprzód". Prodiego "naprzód" znaczy samodzielnie, zostawiając "na lodzie" słabszych lub krnąbrnych. "Europejski pociąg nie może zawsze poruszać się z prędkością najbardziej powolnego wagonu. Mam wrażenie, że niektóre wagony nie chcą poruszać się, a nawet chcą jechać do tyłu" - podkreślał Prodi. W tym samym czasie niemiecki unijny komisarz Günter Verheugen opowiedział się za ściślejszą współpracą niektórych państw członkowskich w konkretnych dziedzinach politycznych; "Jest to zapewne najbezpieczniejsza droga do jedności europejskiej" - mówił. "Nie możemy się pogodzić z tym, żeby na dłuższą metę najwolniejszy statek dyktował tempo konwoju" - podkreślał.

Spowalniacze w "konwoju"

Patrząc na problem "europejskiego konwoju" od strony ekonomicznej okazuje się, że do najbardziej powolnych wagonów Prodiego czy statków Verheugena należą od wielu lat Włochy, Niemcy oraz Francja. Te dwa ostatnie kraje często przekraczały dopuszczaną przez Pakt Stabilizacyjny granicę deficytu budżetowego w wysokości 3% PKB. Może właśnie to one wstrzymują rozwój wolnorynkowych i demokratycznych reform w Europie? Niemcy do 2012 roku wbrew logice i zasadom wolnego rynku zakazują wolności pracy i usług dla obywateli nowych krajów Unii. Polityczną stroną tego problemu była wcześniej tzw. Konstytucja Europejska, która "poległa" w ogólnonarodowych referendach we Francji i Holandii. Teraz jest to tzw. Eurotraktat. Umowa nie różni się istotnie od tej odrzuconej ponad dwa lata temu. Nie będzie tylko flagi, hymnu i preambuły. Teraz unijni politycy nie popełnili już błędu sprzed lat i zrobili wszystko, aby ta krytykowana wcześniej unijna konstytucja weszła w życie tylnymi drzwiami - bez rozgłosu i społecznej dyskusji w krajach członkowskich. No, prawie wszystko, bo pozwolono Irlandii w tej sprawie na referendum, które skończyło się przegraną zwolenników umowy. Mamy powtórkę z historii, a politycy znowu sięgnęli po wypróbowanego straszaka, czyli Europę "dwóch prędkości". Premier Belgii Guy Verhofstadt mówił, że strategia dwóch prędkości to "jedyny sposób, by nie marnować czasu i wykorzystać jakoś obecny okres niepewności, który może trwać latami". Wtórował mu szef niemieckiego parlamentu Norbert Lammert: "Jeżeli nie powstanie nowy traktatowy fundament, to niemal nieuniknioną konsekwencją tego będzie powstanie Europy dwóch prędkości" - straszył niemiecki polityk.

Irlandia, Czechy, Polska i... Austria?

Pierwotnie zakładano, że ratyfikacja traktatu lizbońskiego zakończy się w 2008 roku, tak aby wybory do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2009 roku odbyły się już pod rządami nowego unijnego prawa. Według traktatu zmienia się bowiem liczba eurodeputowanych i zwiększają się ich kompetencje. Traktat powołuje też stałego przewodniczącego UE, zwanego potocznie prezydentem, i ogranicza - od 2014 roku - liczbę unijnych komisarzy. Główną nowością jest zmiana systemu głosowania na faworyzujący największe kraje, jak Niemcy, kosztem m.in. Polski i Hiszpanii. Niestety plany zamknięcia problemu do końca tego roku są raczej mało realne. Bez zmiany decyzji Irlandii nie będzie to możliwe, a na horyzoncie pojawiło się nowe krnąbrne państwo - Czechy, gdzie przyjęcie traktatu lizbońskiego w Senacie, w atmosferze sprzeciwu prezydenta Vaclava Klausa, wcale nie jest pewne. W lipcu kanclerz Austrii Alfred Gusenbauer w liście otwartym "bez ograniczeń i zastrzeżeń" uznał negatywny wynik irlandzkiego referendum i zażądał bardzo istotnych zmian w treści traktatu. Politycy UE nie przyjęli też postawy Prodiego i Verheugena z 2005 roku. Ten ostatni zmienił nawet zdanie i zdecydowanie odrzucił, jako nieidące z duchem czasu, propozycje utworzenia Europy "dwóch prędkości" lub stworzenia w obrębie UE "twardego europejskiego rdzenia". To przestarzała idea, wywodząca się z kół, którym od początku nie podobał się pomysł rozszerzenia Unii na Wschód, i które najchętniej zachowałyby pierwotny, katolicko-zachodni kształt Wspólnoty. "Kryje się za tym przekonanie, że tylko państwa założycielskie dawnej EWG wiedzą, co jest naprawdę dobre dla Europy" - powiedział niedawno Verheugen.

Czy mamy już Europę "dwóch prędkości"?

Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski uważa, że jesteśmy już w Europie "dwóch prędkości". "Niektóre państwa przyjęły euro, inne nie. To samo dotyczy strefy Schengen czy wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony" - mówił. Przyjmując logiczną argumentację Sikorskiego należy stwierdzić, że straszak stworzenia Europy "dwóch prędkości" okazuje się bezużyteczną atrapą, która użyta została oby po raz ostatni.

Źródło: REGION Europy nr29