Plakaty ZŁA
W Görlitz i Dreźnie zawisły plakaty wyborcze NPD z nacjonalistycznymi hasłami, m.in. „Praca dla Niemców”, oraz antypolskimi, jak „Zatrzymać inwazję Polaków” (foto). Stało się to zanim Niemcy otworzą swój rynek pracy dla Polski i innych państw przyjętych pięć lat temu do UE. Policja czy prokuratura nie ścigała działaczy Niemieckiej Partii Narodowej (NPD). Ani niemieckie państwo, ani lokalny samorząd natychmiast po ukazaniu się plakatów (około 13 maja) nie interweniowały. Dopiero po nagłośnieniu sprawy przez polskie lokalne i ogólnokrajowe media zaczęto się przyglądać afiszom. Przeważały jednak głosy marginalizujące problem, jak choćby wypowiedź burmistrza Zgorzelca R. Gronicza, który lokalnej gazecie powiedział: „Mamy demokrację i na plakatach wyborczych można pisać różne rzeczy, choć oczywiście w granicach prawa”. Stało się niedobrze, bo takie plakaty i ulotki czynią wiele zła i niszczą dobry wizerunek Niemców w oczach społeczeństwa polskiego.
Zjednoczona Europa?
Wydawało się, że „wojna” o E. Steinbach prowadzona przez prof. Bartoszewskiego a następnie bardzo mocne potraktowanie jego osoby przez niemieckie media było ostatnim akordem w trudnych relacjach polsko-niemieckich. Okazało się niestety, że nie. Mieliśmy po tym szokujący Polaków materiał tygodnika „Der Spiegel” traktujący o „pomocnikach Hitlera w mordowaniu Żydów”, i antypolskie, a tym samym antyeuropejskie plakaty NPD. Dużym zaskoczeniem była także ogłoszona kilka dni później odezwa CDU i CSU, w której niemieckie partie chadeckie domagają się międzynarodowego potępienia wypędzeń i prawa powrotu dla „wypędzonych” Niemców. Kuriozalnym wydaje się argument strony niemieckiej, że hasła z plakatów NPD „Zatrzymać inwazję Polaków” nie można podpiąć pod paragraf 130 niemieckiego kodeksu karnego, gdyż – jak wynika z treści paragrafu – nawoływanie do nienawiści następuje jedynie wtedy, gdy treści obrażające skierowane są do grupy narodowościowej zamieszkującej Niemcy. Zdaniem niemieckich organów ścigania, plakat jest skierowany przeciwko obywatelom zagranicznym i dlatego w tym wypadku nie następuje wypełnienie znamion przestępstwa z paragrafu 130. Na uwagę, że przecież także Polacy mieszkają w Görlitz i całych Niemczech, rzecznik saksońskiej prokuratury odpowiedział prasie, iż plakat był skierowany nie przeciwko nim, lecz ogólnie przeciwko cudzoziemcom. Jak to się ma do idei Zjednoczonej Europy i prawa europejskiego? Nikt nawet o tym niestety nie wspomniał. Czy nie jest to wybiórcze traktowanie zasad Unii Europejskiej i jej prawa, które stoi ponad prawem poszczególnych krajów?
Dwie twarze?
Nasi sąsiedzi zrobili wiele dla pojednania z Polską i Polakami. Niestety ostatnio daje się zauważyć, że ich polityka płynie dwoma torami – jest niekiedy „dwulicowa”: raz przybiera twarz Dr. Jekylla, a raz Mr. Hydea. Pierwszy to ten oficjalny: kanclerz Helmut Kohl, jednający się z Tadeuszem Mazowieckim w Krzyżowej, odpowiedzialna za kontakty z Polską Gesine Schwan, mówiąca płynną polszczyzną, wymiana młodzieży, różne Fundacje Polsko-Niemieckie, miasta partnerskie i imprezy z okazji rocznic. Druga „twarz” polityki naszych sąsiadów to m.in. protekcjonistyczne zasady gospodarcze (niemieckie stocznie mogą być dotowane, a polskie muszą ulec likwidacji; podobnie przemysł samochodowy), dbanie przede wszystkim o własne interesy energetyczne (Gazociąg Północny), budowa tzw. Centrum Wypędzonych w Berlinie i działania Powiernictwa Pruskiego czy wreszcie niechęć do likwidacji neonazistowskich organizacji i ich antypolskiej i antyeuropejskiej propagandy w Niemczech. Trudno to wytłumaczyć pauperyzacją części obywateli Niemiec oraz narastaniem radykalizmu wynikającego z biedy, jaką mamy w tzw. Wschodnich Landach.
Problem
To nie margines społeczny i polityczny Niemiec jest problemem dla relacji polsko-niemieckich i Unii Europejskiej. Problemem jest wzrastający poziom społecznej tolerancji dla tego typu działań w Niemczech. Tolerancji niemieckiej prasy i TV, organów ścigania czy polityków. Problemem jest odwrót od dawnej polityki historycznej i informacyjnej oraz brak samoograniczania narodowych ambicji. W filmie „Gustloff” pokazuje się Gdynię jako miasto niemieckie, a antypolskie manifestacje, jak ta NPD w Görlitz z 2 października 2005, są legalne. Można też ostrzegać przed polską inwazją i nawoływać do zamknięcia rynku pracy dla obcokrajowców. Bezkarnie, wbrew idei Zjednoczonej Europy, której Niemcy były i są orędownikiem. Dwadzieścia lat temu takie plakaty i ulotki byłyby nie do pomyślenia. Niestety nasi niemieccy przyjaciele się zmieniają. Na szczęście nie wszyscy. Pokazała to akcja „Sächsische Zeitung” w Görlitz, gdzie zaprezentowano 300 twarzy przeciwników antypolskich plakatów w tym mieście. Ale ogólnie można stwierdzić, że w Niemczech niebezpiecznie wzrósł poziom tolerancji dla wątpliwych haseł i czynów. W Polsce pozostał na dawnym poziomie. Być może dlatego coraz trudniej nam się zrozumieć i porozumieć. Dużo daje do myślenia także to, iż sytuacje, o jakich piszę, mają miejsce w czasie rządów Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej, które są wyjątkowo przyjaźnie nastawione do naszych niemieckich sąsiadów. A co będzie, gdy „wahadło” wyborcze w Polsce się zmieni?
Źródło: REGION Europy nr32