Bariery inwestowania
W małych miejscowościach znajomość reguł zachowania się w kontaktach z przedsiębiorcami zagranicznymi (sfera komunikacji psychologicznej) oraz poprawna znajomość języków obcych jest niestety bardzo słaba. Bezskuteczne poszukiwanie pracy przez ludzi młodych i wykształconych, znających nawet dwa języki obce przy jednoczesnym „awansowaniu” ludzi w wieku przedemerytalnym a mających koneksje polityczne wydaje się być w Polsce normą, która nie znikła wraz z obaleniem tzw. socjalizmu.
Zawiedzeni inwestorzy
Na tym etapie tworzy się wiele nieporozumień wynikających bądź z niewłaściwego tłumaczenia rozmów i pism bądź braku zrozumienia intencji stron. Często inwestorzy zagraniczni dają upust swojemu zaskoczeniu biurokracją w Polsce mocno ją krytykując, przez co uważani są za arogantów. Takie niechęci ciężko jest później załagodzić. W związku z tym często inwestorzy zachodni wybierają pomoc doradczą mającą przeważnie siedzibę w Warszawie lub dużym mieście wojewódzkim z nadzieją, że właśnie tam załatwione zostaną sprawy trudno idące w „terenie”. Niestety mylą się srodze bo samorządność miast i gmin nie daje możliwości dużej ingerencji ze strony Warszawy czy Wrocławia. Efektem takiego podejścia do sprawy jest kolejny zawód inwestora i wycofanie się z realizacji pomysłu w Polsce.
Specjalne strefy ekonomiczne
Jeżeli chodzi o tzw. Specjalne Strefy Ekonomiczne to na dzień dzisiejszy rywalizują one między sobą o małych i średnich inwestorów. Brakuje pomiędzy tymi organizmami (Sp. z o. o lub S.A. z większościowym udziałem Skarbu Państwa) partnerskiego współdziałania, którego efektem będzie umiejscowienie inwestycji w Polsce. Bardzo często prosta , niekiedy wręcz prymitywna rywalizacja o to kto jest lepszym Prezesem strefy zrzuca na drugi plan samą inwestycję. Rzadkie są przypadki skierowania inwestora z jednej strefy do innej, która bardziej mu może odpowiadać pod względem tematyki przedsięwzięcia. Kilka miesięcy temu przez ponad 14 dni próbowałem się skontaktować z prezesem jednej ze stref na Dolnym Śląsku w sprawie dużej inwestycji i współpracy informacyjnej.Osoba ta była praktycznie nieobecna – delegacje, wyjazdy do Warszawy itp. Skończyło się na kontaktach telefonicznych z sekretarką. Powiązanie świata polityki i biznesu w Polsce odstrasza małych i średnich inwestorów z zagranicy a duże firmy zmuszane są do wydatkowania coraz większych środków na tzw. „rozpoznanie inwestycji”. Stąd perspektywa zniknięcie stereotypu „polskiego łapówkarstwa” jest niestety dość odległa.
Inwestor zagraniczny a polscy doradcy
Rozpoznanie miejsca inwestowania jest kosztowne i wiąże się z ryzykiem trafienia na nieuczciwych krajowych i zagranicznych doradców. Przechwalanie się przed potencjalnymi inwestorami o znajomościach w ministerstwach i innych urzędach centralnych czy wojewódzkich a co za tym idzie obiecywanie przyśpieszeń w wielu procedurach to zjawisko dość powszechne. Tacy doradcy żerują na stereotypach jakimi posługują się jeszcze niestety zagraniczni inwestorzy przybywając do Polski. Jesteśmy dla nich krajem totalnej korupcji począwszy od rządu a na najniższym urzędniku kończąc. Ostatnie wypadki afer mafijno – korupcyjno potwierdzają niestety ich punkt widzenia. Raczej będziemy świadkami dość dużego interesowania się inwestowaniem w województwach graniczących z Niemcami i większej ilości działań rozpoznawczych.
Źródło: REGION Europy nr21