Atak na Drezno
Amerykanie, Anglicy i Rosjanie, a raczej ich przywódcy, osobiście, bez porozumienia z sojusznikami, takimi jak Polska, ustalili na posiedzeniach jałtańskich, że należy "osłabić wolę walki Niemców" i zastosować "dywanowe" naloty na miasta. Wiele z nich, tak jak Drezno, nie miało praktycznie obrony przeciwlotniczej, którą przerzucono do Zagłębia Rury. Wiadomo było, że ofiarami będzie przede wszystkim ludność cywilna. Mówiąc o zniszczeniu Drezna, wspomnieć należy, że wymordowanie przez Niemców milionów ludzi w obozach zagłady było jedną z przyczyn tych tragicznych w skutkach nalotów. Istotny jest jednak kontekst historyczny i ludzki owego tragicznego wydarzenia. Decyzja o bombardowaniu była swoistym odwetem za naloty Niemców na Londyn czy Warszawę. "Idea" atakowania ludności cywilnej została powtórzona przez Amerykanów w Nagasaki, ale użyto tam bomby atomowej, co było i jest ciągle "przekleństwem ludzkości". Naloty na Drezno w lutym 1945 roku, pod koniec wojny, były efektem gry polityków, którzy w tym samym czasie oddali pod panowanie ZSRR i wydali na pewną śmierć tysiące ludzi we wschodniej Europie, stwarzając nowy podział świata.
Polacy się zbuntowali
Mało kto wie, że w dniu wylotu na Drezno polscy lotnicy, którzy otrzymali rozkaz bombardowania miasta, zbuntowali się; kilku z nich odmówiło wykonania rozkazu. Magierowski - jeden z lotników Dywizjonu 300, którzy wystartowali tego wieczoru - zdążył napisać list do przyjaciela: "Tej nocy mamy atakować Drezno, jako wsparcie dla Armii Czerwonej. Nie byłoby w tym niczego wyjątkowego, gdyby nie to, że mamy wykonać takie zadanie w chwili, gdy nasze serca krwawią po kolejnym rozbiorze Polski dokonanym w Jałcie. Może to dobrze, że Bogdan nie żyje - nie przeżyłby tego: Lwów, który nigdy nie był rosyjskim miastem, arbitralną decyzją przekazano Rosji! Pomyśl tylko, ja i tak wielu innych wędrujących po świecie, uciekających jak przestępcy, głodujących, ukrywających się w lasach - wszystko po to, by walczyć za... co? Za to, że nie będziemy mogli wrócić do naszego rodzinnego miasta, ponieważ ono po prostu przestało istnieć. Czego można więcej oczekiwać? Linię Ribbentrop-Mołotow nazwano linią Curzona i świat jest zadowolony.
Pół Polski oddano jako prezent. Drugą połowę skazano na włączenie do "wschodniej sfery wpływów", tak jakby to była bezludna wyspa na Arktyce lub część Sahary. Byłem raz w Związku Sowieckim i to mi wystarczy do końca życia. Zarządzono wypady, więc zaraz lecimy - mówią, że tak trzeba - chociaż w naszych sercach są złość i rozpacz. To zabawne uczucie, ale czasem zastanawiam się, czy to wszystko ma sens. Jeśli Niemcy mnie teraz dorwą, nie będę nawet wiedział, za co umieram. Za Polskę, za Wielką Brytanię czy za Rosję?"
Spór o atak na Drezno
Po wielu latach przemilczania tej tragedii, nie tylko historycy wrócili do sporu o to, czy atak na Drezno był celowy i miał militarny sens. Co roku w lutym sprawa wykorzystywana jest przez neonazistów do politycznych celów. To posłowie z NPD w Saksonii wywołali skandal, odmawiając udziału w uczczeniu rocznicy obozu w Auschwitz i domagając się w zamian świętowania "drezdeńskiego Holokaustu". Kiedy pozostali posłowie saksońskiego parlamentu na to się nie zgodzili, demonstracyjnie wyszli z sali. Wielkie poruszenie wywołała wydana w Niemczech książka brytyjskiego historyka Fredericka Taylora "Drezno, wtorek, 13 lutego 1945 - militarna logika czy zwyczajny terror". Zdaniem autora naloty te miały militarną podstawę. Wbrew temu, co Niemcy sądzą, brytyjski historyk uważa, że Drezno nie było niewinnym miastem, ale siedzibą wielu fabryk zbrojeniowych i ważnym punktem transportowym. Taylor twierdzi także, iż "to była katastrofa nie tylko dla Niemiec, ale i dla całego świata".
Inny brytyjskiego historyk, David Irving, zupełnie inaczej ocenia ten historyczny nalot. Jego zdaniem była to zbrodnia niepotrzebna ze względów militarnych. Udowadnia to w książce " Drezno - Apokalipsa 1945", która w Polsce ukazała się w 2004 r. Przedstawiani są w niej także ludzie, którzy w czasie wojny potrafili przeciwstawiać się nalotom dywanowym: od prostych pilotów, którzy lecieli na misje płacząc, po dostojników kościoła, oskarżanych i wyśmiewanych za swe poglądy. Pokazuje również cyniczną grę Goebbelsa, zawyżającego liczbę ofiar aby wzmocnić oddziaływanie na zagraniczną opinię publiczną. Irving jest kontrowersyjnym naukowcem, który ma zakaz wjazdu do Niemiec m.in. z powodu negowania Holokaustu. Historycy długo nie będą zgodni co do tego, ile osób zginęło w wyniku ataku na Drezno. Jeszcze na początku lat 90. w niektórych gazetach niemieckich pisano nawet o 400 tys. ofiar. Obecnie większość historyków jest zgodna co do tego, że w wyniku zbombardowania miasta śmierć poniosło od 20 do 40 tys. osób. Wspomniany wyżej Irving mówi jednak o 135 tys. zabitych.
Bitwa o pamięć
Dywanowe naloty na Drezno i tysiące ofiar cywilnych tuż przed końcem działań wojennych stały się ważnym elementem postrzegania II wojny światowej. Historia Drezna stała się symbolem, który bardzo mocno oddziałuje na emocje. Niedawno pokazywany także w Polsce i dostępny na DVD film "Drezno" uzupełnia to podejście do historii. Spory wokół najnowszych dziejów Niemiec nie pozostają bez wpływu na współczesne pojmowanie historii tego kraju i całej Europy. "Bitwa o pamięć" stała się jednym z istotnych elementów walki o "niemiecką normalność". Trwa ona u naszych sąsiadów od początku lat 90. Jej efektem jest także tzw. Centrum Wypędzonych w Berlinie. Śmierć tysięcy mieszkańców Drezna oraz setek tysięcy osób, które uciekały przed zdziczałą Armią Czerwoną należy jednak postrzegać w kontekście przyczyny tych tragicznych wydarzeń. Było nią bezgraniczne i bezkrytyczne poparcie, jakie Niemcy udzielili Hitlerowi i jego założeniom zawartym w "Mein Kampf". Trzeba o tym pamiętać, współczując ofiarom drezdeńskiej tragedii i czcząc ją każdego roku.
Źródło: REGION Europy nr31